niedziela, 18 września 2011

zakupy poprawiają humor

Tak to prawda :)
Poszalałam ostatnio troszkę ale co tam , raz się żyje. Robi się chłodno więc trzeba troszkę uzupełnić garderobę w cieplejsze ciuchy i w ten oto sposób stałam się posiadaczką kilku bluzek i spodni. Na razie bez zdjęć bo nie chce mi się robić .
A za największy swój wyczyn zakupowy uważam kupno 5 motków ślicznej fioletowej włóczki w celu udziergania sobie szalika. Zobaczymy czy wytrwam w tym postanowieniu.

No i nastrój mi się troszkę poprawił . Dziękuję Wam bardzo za słowa otuchy :**

Pogoda do kitu, pada deszcz, jest zimno, więc siedzę w domu, dziergam, czytam, klikam i piekę  chleb.Totalnie leniwa niedziela.
W pracy jakoś leci, chociaż jakoś ostatnio mi się nie chce tam chodzić. Chyba jestem już zmęczona. Tęskni mi się za domem i moim autkiem :)))) żeby wsiąść sobie i gdzieś pojechać .....

Dzisiaj tak króciutko :)
P.S.
Odwiedzam Was regularnie ale nie zawsze mam możliwość napisania komentarza

środa, 7 września 2011

nie jestem twarda !!!!!

I NIGDY NIE BĘDĘ !!!!

Nie radzę sobie z samą sobą, nie poznaję swoich reakcji chce mi się ryczeć, ma doła ...
Mam ostatnio takie dni. Chyba za duzo rozmyślam co by było gdyby...
Najgorsze jest to że jestem tu całkiem sama i tak naprawdę nie mam z kim o tym porozmawiać. Rodzinka w Pl w jakiś sposób wspiera się nawzajem, a ja tu całkiem sama ze swoimi myślami.
Do tego jeszcze w pracy muszę być twarda i nie mogę pokazać jakichkolwiek słabości, bo wejdą mi na głowę. Zdarza mi się ze jak się zamyślę i "wyłączę " to łzy same  mi lecą. Tłumaczę wtedy ciekawskim że coś mi wpadlo do oka.

Zawsze myślałam ze bez problemu poradzę sobie ze stratą bliskiej osoby, a tu się okazuje że własnych reakcji nie można przewidzieć i na to nigdy nie można się przygotować na najgorsze.

Nie wiem tylko dlaczego dociera to do mnie dopiero teraz , przecież od śmierci Dziadka minęły już 2 tyg a ja dopiero teraz chyba zdaję sobie z tego sprawę...


CIĘŻKO MI !!!

niedziela, 4 września 2011

jestem....

Żyję i mam się całkiem nieźle, mimo że jestem zmęczona .

Dziękuję Wam bardzo za wpisy pod poprzednim postem  :**  Pogrzeb odbył się w środę w południe a ja już wieczorem wyjeżdżałam do Holandii.
 No ale pomału jakoś się ogarnęłam zwłaszcza że mam teraz strasznie dużo obowiązków. Nie dość że dużo pracy ( to akurat mnie cieszy ) , to jeszcze koleżanka , z którą dzieliłyśmy się obowiązkami " kierowniczymi " odeszła na macierzyński ( za miesiąc zostanie mamą ) . W ten  oto sposób cała papierkowa robota spadła na mnie. Na szczęście czas szybko leci i mam  nadzieję że ten sezon szybko się skończy . Najlepiej by było żeby nastąpiło to tak jak w zeszłym roku czyli pod koniec października.
Dzwoniłam ostatnio do mamy , pytałam jak się trzyma babcia. Okazuje się że całkiem dobrze, zaczęła wychodzić z domu, ktoś zawsze pójdzie z nią na spacer, albo zawiezie na cmentarz. Widać po niej że mimo wszystko odżyła troszkę . Oby tak dalej ...

Obiecałam Wam zdjęcia moich nowych nabytków książkowych, ale niestety nie miałam do tego głowy. Pokażę je pewnie w późniejszym terminie.

Pogoda się zepsuła. Ostatnie dwa dni były śliczne, a jak dzisiaj zaplanowała wypad rowerowy to pada deszcz. Ach ta złosliwość :)

I bardzo miła rzecz : wpłynęły mi na konto pieniążki w spadku po dziadku całe 5000 zł . Każde z wnuków dostało.
Pozdrawiam Was serdecznie :*