czwartek, 26 kwietnia 2012

26.04.2012

Kocham i jestem kochana !!!!
Powiem Wam że nigdy nie myslałam o tym ze takie coś jeszcze może mnie spotkać w życiu. Ze tak mogę za kimś tęsknić.....
W tej chwili widujemy się tylko w weekendy. Mariusz dla "dobra sprawy " zmienił pracę. Jest mi z tym strasznie ciężko, ale wiem że zrobił to dla mnie żeby nie było wielkiego gadania. Chociaż już i tak staliśmy się sensacją sezonu :)
Szczerze mówiąc , gdyby nie fakt że nie mam tu auta to pewnie już mieszkalibyśmy razem. Póki co jest to niemożliwe bo mieszkając poza mieszkaniem firmowym muszę mieć swój własny transport, a nie uśmiecha mi się jeździć rowerem . Tu jest jeszcze o tyle inaczej ze ja chcąc kupić i zarejestrować samochód muszę być tu zameldowana ( a nie jestem ) a Mariusz jest zameldowany , ale nie ma prawa jazdy więc też nie może go na siebie zarejestrować takie błedne koło.
Dobrze że chociaż weekendy mamy dla siebie chociaż nie wiem jak długo to wytrzymam.....

No i przechodzę intensywną naukę języka niderlandzkiego z jego córką , która po polsku prawie wcale nie mówi.No ale jak na co dzień w przedszkolu i w domu słyszy tylko holenderski to nie ma się co dziwić....

Jakie to zycie jednak jest dziwne. 5 lat już tutaj siedzę i w końcu ( bardzo w to wierze) udało mi się znaleźć miłość.. Chociaż ja to , jak zwykle, mam 1000 myśli na minutę , że to się nie da nie mam sensu itp. Chciałabym się tym głośno cieszyć ale nie potrafię.W głębi duszy i ciała cały czas jest obawa " czy to dzieje się naprawdę i czy on mnie nie skrzywdzi... " Naprawdę chciałabym wierzyć w to że może być już tylko lepiej.....

No i zastanawiam się czy na urlop pojadę do pl czy będę chciała go spędzić z M . Myślę że na tydzień zawitam do kraju , zrobię jakieś zakupy i będę szybko wracać do NL. :)

Rodzina póki co nic nie wie. Nie wiem jak zareagują na takie wieści. Nie dość że 7 lat młodszy ode mnie to jeszcze z dzieckiem, ale z drugiej strony patrząc to jest moję życie i mam prawo ułożyć je sobie jak ja chcę a nie jak chcą inni.

A w pracy jak w pracy. Szczerze mówiąc jest teraz na dalszym planie :))
Chociaż M już mnie namawiał na zmianę , ale ja jeszcze nie jestem na to gotowa.Nie lubię aż tak drastycznych zmian w swoim zyciu. Tu mam to co sobie wypracowałam, a tam poszłabym jako jego dziewczyna. Nie chcę tego. Póki mogę to chcę pracować tu gdzie pracuję i czuję się dobrze.Znam tu ludzi i pracę i mi tu dobrze.Mimo że coraz bardziej ludzie działaja mi na nerwy. Dobrze że są weekendy, kiedy jadę do Niego i ładuję akumulatory...

Kciuki trzymajcie nadal :))))

Strasznie monotematyczny ten wpis ale nie ma tu nawet  możliwości żeby wyrzućić z siebie to co czuję . A wiem że tu ktoś to zawsze przeczyta.
Sorki że tak mnie tu mało .... strasznie tęsknię za Wami ( mimo że znamy się głównie tylko z netu ). Mam cichą nadzieję że rozwiążemy z Mariuszem naszą sytuację mieszkaniowo- transportową bardzo szybko i będę miała lepszy dostęp do netu!!!!

Buziaki dla Was za to że jesteście i od czasu do czasu jeszcze tu zaglądacie.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

09.04.2012

Nareszcie!!! Normalnie dzień ( tydzień cudów!!!!! )
Jestem taka szczęśliwa że działam mi internet że nie wiem od czego zacząć pisać. Chyba zacznę od wątku głównego czyli tego który poruszyłam już na FB.
Tak więc od początku:

W styczniu zatrudnili u nas nowego chłopaka do pracy. Ma 28 lat nazywa się Mariusz i na stałe mieszka w Holandii. Ma zonę i dziecko. Tyle wiedziałam jak przyszedł do pracy. Pierwszego dnia szef przyprowadził go do mnie przedstawił nas i kazał mi pokazać wszystko co i jak z tym pakowaniem. Już wtedy coś we mnie drgnęło, ale wiedząc że ma żonę odpadł w przedbiegach jak ja to mówię :)
Po pewnym czasie dowiedziałam się że jest w trakcie rozwodu no ale wiadomo jak to jest w pracy czasami ktoś coś palnie i nie wiadomo do końca czy to prawda. Ja się okazało ze to prawda to dwie koleżanki powiedziały że mi pomogą w "zdobyciu " go. ( jak to brzmi hahaha)
No i robiśmy do siebie podchody aż w końcu postawiłam wszystko na jedną kartę i poprosiłąm koleżankę żeby dała  mi jego nr telefonu ( to było w sobotę)  i wysłałam do niego zyczenie świąteczne. On oddzwonił , pogadaliśmy trochę i postanowił przyjechać ( mieszka 15-20 km ode mnie). No i odbyliśmy poważną rozmowę . okazało się że ja mu się też podobam i też nie wiedział jak to ugryźć. Dzisisj przyjechał z pięknym bukietem kwiatów no i cóż ... jesteśmy razem.

Chociaż trochę się boję. Nie wiem czemu i czego ale czuję jakiś wewnętrzny lęk i nie potrafię się go pozbyć. Nie daje mi to spać , chodzę zamyślona . Chcę być z Nim ale się boję nie chcę zostać zraniona po raz kolejny ....
No ale podobno kto nie ryzykuje ten nie zyskuje !!!

No i jeszcze jak dzisiaj odpaliłam lapka to internet mi zaczął śmigać tak dobrze że mam FB i bez problemu moge zrobić wpis na BS z czym długo miałam straszne problemy. Normalnie Wielkanoc cudów!!!!


Serdecznie Was pozdrawiam i przepraszam za milczenie mam nadzieję że teraz to już będzie tylko lepiej