sobota, 29 czerwca 2013

29.06.2013

Moj Maly Ksiaze

Olivier urodzony 24 .06 godz 00.17  50 cm 3030 g 


I tak jak ciaze znioslam bardzo dobrze tak porod to byla dla mnie totalna masakra.


Pierwszy silny skurcz obudzil mnie o 1 w nocy w niedziele. Od godz 2 do 6 byly regularne co 6 min . Juz myslalam ze zaczelo sie na dobre, ale nagle sie rozregulowaly, ale za to zrobily sie strasznie bolesne. A byly to bole krzyzowe, wiec przy kazdym skurczu zwijalam sie z bolu, a byly bardzo nieregularne co 4,5,2, 12 min . Koszmar. W koncu M juz nie mogl patrzec na mnie i zadzwonil do poloznej. ( a powinien to zrobic jak bede miala regularne co 4,5 min) i powiedzial jej co i jak. Przyjechala , zbadala mnie, sprawdzila rozwarcie ( 2 cm ) i stwierdzila ze trzeba czekac. Na bole polecila mi prysznic lub masaze i kazala dzwonic jak odejda wody. A jak nie to ona za 2 godz przyjedzie. Wody nie odeszly. Ok 16 przyjechala zbadala mnie jeszcze raz  rozwarcie na 3 cm , maly nadal za wysoko ulozony, a bole coraz mocniejsze. Zadzwonila do szpitala zeby uzgodnic znieczulenie i mnie do niego zawiozla. Tam tez mnie zbadali, podlaczyli ktg i kazali czekac. Bole nie do zniesienia. 

W koncu decyzja zapadla , podadza mi znieczulenie. Zwiozly mnie do piwnicy i opoczulam sie jak w prosektorium , taki dziwny klimat tam panowal :). . Po tym zabiegu poczulam sie jak nowonarodzona. Zawiezli mnie na sale no i zaczely zanikac skurcze. Jak nie urok to.... podaly mi przyspieszacza i kazaly przy kazdym skurczu lekko przec zeby "zepchnac " malego troche nizej. W miedzy czasie odeszly mi wody i wtedy wiedzialam ze to juz prawie koniec.W sumie ostatnia faza porodu nie trwala dlugo, ale w Dniu Ojca niestety nie zdazylismy 


Jak zobaczylam malego na swoim brzuchu to bylam chyba najszczesliwsza osoba pod sloncem. Takie malenstwo.Nawet nie zwrocilam uwagi na to ze dostalam bardzo silnego krwotoku i ze mnie maly z lekka poszarpal i zalozyli mi kilka szwow. . Z tego powodu musialam zostac w szpitalu 12 godz ( bo normalnie po 2 -3 bym juz wyszla). Przewiezli mnie na 4 osobowa sale i kazali lezec . 

A bo zapomnialam napisac . Rodzilam w sali jednoosobowej i oczywiscie M byl przy mnie .


A teraz maly glownie je i spi. Niestety nie udalo mi sie karmic piersia. Ja sie denerwowalam i maly tez a nic nie lecialo. Wiec odpuscilam i przeszlam na butelke. Ale przynajmniej teraz mam pewnosc ze cos zje i wiem ile.No i w nocy mi grzecznie spi.

Wszyscy sie zachwycaja tym ze ma jasne wlosy. No co po mamusi :)

wtorek, 11 czerwca 2013

11.06.2013

No to ostatnie 1,5 tyg ( teoretycznie ) . Jutro powinnam dowiedzieć się konkretów co i jak . Mały wywinął mi numer i na 2 tyg przed porodem obrócił się i nie wiadomo co dalej.
Jutro mam (pierwszą w ciąży ) wizytę w szpitalu u lekarza i zobaczymy jaka bedzie decyzja. Czy moje szalone maleństwo wróciło na stałe miejsce czy jeszcze się buja w brzuchu :)

W sumie to już sama nie wiem czy wolałabym cc czy nie. Trochę się stresuję . Zresztą M też chociaż nie daje tego o sobie poznać. Wiem to od Moniki ( jego siostry), bo rozmawiał z nią na ten temat. Co ma  być to będzie.

Torba spakowana więc można rodzić!!


No i najważniejsza sprawa : w niedzielę przyjeżdża moja mama. Do końca ten przyjazd stał pod znakiem zapytania ze względu na stan zdrowia babci, no ale dogadały się z ciotką i mama przyjeżdża. Nawet babcia ją intensywnie namawiała na ten wyjazd.Tak więc w niedzielę , po pół roku niewidzenia się , w końcu się zobaczymy.Oczywiście zakupy mi już zrobiła.

Moja kuleczka - stan na dzień dzisiejszy :)

Rozmawiałam z Patrycją. Zrozumiała mnie i mała jest teraz tylko w weekendy ( jak M jest w domu ) i tylko kilka godz w poniedziałki.

No ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Mogę liczyć na pomoc ze strony Patrycji. Dlatego jutro idzie ze mną jutro do tego szpitala bo M niestety musi być w pracy.mam tylko nadzieję że zdąży dotrzeć do szpitala na poród , bo sam mówi że nie wyobraża sobie żeby go nie było ja będzie się rodził jego syn.

Ostatnio nie mogę sobie znaleźć miejsca. Snuję się po mieszkaniu , ogarniam co mam do ogarnięcia, po kilka razy przekładam ubranka małego.Oczywiście nie przemęczam się ale też nie leżę plackiem bo to nie moja natura. Wkurza mnie tylko że chodzę żółwim tempem i po wejściu po schodach na parter dostaję zadyszki .

U mnie ostatnio niestety monotematycznie jest , no ale nic na to nie poradzę że jest to temat nr 1 .